"Kiedy przywódcy dają negatywny przykład, profesjonaliści tym bardziej muszą być sprawiedliwi. Trudno złamać państwo prawa bez wysługiwania się prawnikami; trudno doprowadzać do pokazowych procesów bez wysługiwania się sędziami" (Timothy David Snyder, Dwadzieścia przykazań wolnych ludzi).
Sąd Najwyższy zawiesił postępowanie dotyczące kasacji w sprawie głośnego ułaskawienia. „Podstawą zawieszenia postępowania kasacyjnego w niniejszej sprawie nie jest ustalenie przez Sąd Najwyższy, że w tej sprawie między nim a prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej istnieje spór kompetencyjny, lecz tylko i wyłącznie stwierdzenie jednego faktu, a mianowicie, że w przedmiocie sporu kompetencyjnego wszczęto na podstawie wniosku marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej postępowanie przed Trybunałem Konstytucyjnym” - powiedział sędzia sprawozdawca.
Decydujący o zawieszeniu postępowania sędziowie nie podzielili się swoją oceną rzekomego sporu kompetencyjnego z opinią publiczną. Szkoda. Spór to bowiem niezwykły. Po pierwsze, wykreowany przez podmiot wobec sporu zewnętrzny - Marszałka Sejmu, nie usiłującego nawet wykazać własnego interesu prawnego w rozstrzygnięciu. Po drugie, osadzony pomiędzy organami, z których jeden (Sąd Najwyższy) z uporem twierdzi, że w jakimkolwiek sporze z Prezydentem nie pozostaje, drugi zaś (Prezydent) nie wydaje się upierać, że jest inaczej. W szczególności nie twierdzi, że spór taki zaistniał i w jakiejkolwiek mierze go dotyczy. Na stronie Trybunału Konstytucyjnego wśród dokumentów w tej sprawie próżno szukać stanowiska Prezydenta. Nawet jak na aktualne standardy, konstrukcja daleka od finezji. Szczerze mówiąc, tandeciarstwo.
Tymczasem zawieszono wymierzanie sprawiedliwości. Do odwołania. Kto i kiedy odwoła zawieszenie, nie wiadomo.
O AUTORZE
Radosław Baszuk. Adwokat, obrońca w procesach karnych.