"Kiedy przywódcy dają negatywny przykład, profesjonaliści tym bardziej muszą być sprawiedliwi. Trudno złamać państwo prawa bez wysługiwania się prawnikami; trudno doprowadzać do pokazowych procesów bez wysługiwania się sędziami" (Timothy David Snyder, Dwadzieścia przykazań wolnych ludzi).
Dwukrotnie, ustawą zmieniającą z 12 lipca i ponownie o osiem dni późniejszą ustawą o Sądzie Najwyższym, zmieniono Prawo o ustroju sądów powszechnych. Kluczowe punkty „reformy” wymiaru sprawiedliwości w wykonaniu Ministra Sprawiedliwości (darujmy sobie twierdzenia o rzekomym poselskim autorstwie projektów) są dwa. To uzyskanie nieograniczonego wpływu na obsadę stanowisk funkcyjnych w sądownictwie oraz zmiana przepisów o postępowaniu dyscyplinarnym wobec sędziów. Wszystko pod hasłem przywracania wymiaru sprawiedliwości obywatelom. „Chcemy, żeby Polacy, idąc do sądu, wiedzieli, że trafią na uczciwy sąd i spotkają na końcu rozprawy uczciwy wyrok” - podsumował zmiany w prawie Pan Minister. Jednak w sprawach dyscyplinarnych dotyczących sędziów obywatele do sądu póki co nie pójdą. Żadna dobra zmiana nie nastąpiła. W procedurze tej obywatel tak jak nie miał wcześniej, tak nie ma i teraz możliwości odwołania się od żadnej niekorzystnej dla niego decyzji. Znowelizowane przepisy o postępowaniu dyscyplinarnym nie przewidują podstawowego instrumentu gwarancyjnego, właściwego dla modelu rzetelnego postępowania sądowego. Nie przewidują prawa pokrzywdzonego do zaskarżania postanowień o odmowie wszczęcia lub umorzeniu postępowania dyscyplinarnego oraz prawa pokrzywdzonego do zaskarżania wyroków sądów dyscyplinarnych wydanych w pierwszej instancji. Przypadek wynikający z legislacyjnego pospiechu? Chyba nie. Takie same rozwiązania przyjęto przecież także w Prawie o prokuraturze z 28 stycznia 2016r. Obywatel, którego prawa zostały bezpośrednio naruszone lub zagrożone przewinieniem dyscyplinarnym sędziego lub prokuratora wciąż nie ma prawa do sądu. Nowe, daleko idące uprawnienia zyskuje natomiast Minister Sprawiedliwości. Przywracanie wymiaru sprawiedliwości obywatelom czy smycz dla niedostatecznie spolegliwych sędziów i prokuratorów? A może nowa oryginalna koncepcja polegająca na realizowaniu przez zbiorowego suwerena indywidualnego prawa do sądu poprzez pośrednio wybieranego przedstawiciela - Ministra?
I jeszcze jedna uwaga. W dyskusji nad rozwiązaniami dotyczącymi wpływu władzy wykonawczej na sposób powoływania do urzędów i funkcji w sądownictwie, używa się argumentów o roli w tych procedurach ministrów sprawiedliwości innych krajów europejskich. Jakbyśmy zapomnieli, że Polska jest dzisiaj jedynym krajem Europy, w
którym Minister Sprawiedliwości sprawuje jednocześnie osobiście funkcję Prokuratora Generalnego. Pytaniem istotnym jest zatem, w jakim kraju - stanowiącym kulturowy i cywilizacyjny punkt odniesienia - decydujący wpływ na ten aspekt funkcjonowania sądownictwa ma główny prokurator? Czy system, w którym sędziowie i prokuratorzy mają tego samego szefa, uważamy za optymalny i bezpieczny?
O AUTORZE
Radosław Baszuk. Adwokat, obrońca w procesach karnych.